
Więźniowie-strażacy walczą z pożarami: niska płaca, wielkie wyzwania
W hrabstwie Los Angeles więźniowie-strażacy stawiają czoła rozprzestrzeniającym się pożarom, uczestnicząc w programie o długiej tradycji, który budzi zarówno podziw, jak i kontrowersje. Pracując za niskie stawki, zdobywają szansę na skrócenie wyroku i nowe umiejętności, ale problemów nie brakuje.
W hrabstwie Los Angeles około 1000 więźniów-strażaków angażuje się obecnie w walkę z rozprzestrzeniającymi się od wtorku pożarami. Najtrudniejszym wyzwaniem jest pożar Palisades, którego opanowanie stanowi duże wyzwanie. Program angażowania więźniów do prac strażackich działa w Kalifornii od blisko 80 lat, umożliwiając udział jedynie tym, którzy spełniają określone wymogi bezpieczeństwa. Zakwalifikowani uczestnicy odbywają dwutygodniowe szkolenie. Istnieją również specjalne więźniarskie załogi pożarnicze przebywające w obozach strażackich, gdzie można spędzić do siedmiu lat.
Więźniowie-strażacy nie zarabiają dużo, otrzymując maksymalnie 10,24 USD dziennie oraz dodatkowy dolar za każdą godzinę pracy w sytuacjach kryzysowych, co znacznie odbiega od minimalnej płacy w Kalifornii. Dla porównania, zatrudnieni przez miasto strażacy zarabiają od 85 tys. dolarów rocznie. Każdy dzień służby pozwala skrócić wyrok o dwa dni. Choć więźniowie uczestniczą w programie dobrowolnie, istnieje krytyka dotycząca niskiego wynagrodzenia oraz trudności w znalezieniu zatrudnienia po wyjściu na wolność. Niemniej jednak, dla wielu więźniów program ten stanowi szansę na rozwój osobisty i zdobycie nowych umiejętności.